Lakieru do włosów używam bardzo rzadko, raczej do zadań specjalnych lub do skomplikowanych fryzur, np. upięć na większą imprezę. Wolę, żeby włosy były miłe w dotyku i żeby nie były nadmiernie usztywnione. Używałam kilkunastu różnych lakierów ale dotychczas z żadnego nie łam zadowolona. Wszystkie zlepiały mi włosy, pozostawiały na nich niemiłą warstewkę a co gorsza nie spełniały wystarczająco swojego zadania, ponieważ utrwalały tylko wierzch fryzury a włosy pod nimi były wciąż za lekkie. Na szczęście został mi polecony czerwony Taft, na który wcześniej się nie zdecydowałam uprzedzona słabą jakością kosmetyków Schwarzkopfa. Lakier okazał się być świetnym produktem. Nawet duża dawka nie powodowała sklejenia się pasm ani nie pozostawiała ich suchymi czy szorstkimi. Perfekcyjnie i na długo utrwaliła fryzurę, ale nie sprawiła że była ona sztywnym hełmem. Wciąż można było dotykać włosów i można było nawet się nie zorientować, że użyłam lakieru. Oczywiście nie były one tak miękkie i gładkie jak zupełnie bez kosmetyku, ale w dotyku były raczej jak po użyciu pianki. Lakier był również bardzo wydajny, używając go od czasu do czasu starczył mi na cały rok :) Moja mama, używając go codziennie w sporych ilościach butlę ma na miesiąc. A ponieważ można upolować go często w promocyjnej cenie (często w komplecie 2 za 1) staje się jeszcze bardziej ekonomicznym. Co działa na kolejny plus to fakt, że lakier nie jest tak duszący i śmierdzący jak inne, jest naprawdę przyjemny w użyciu. Na pewno nie zamienię tego produktu na inny, nie znajduję w nim żadnych niedociągnięć ;)