Opinia Ziaja sopot sun Aktywator opalania z tyrozyną 150 ml

Kolorowa
2013-05-19

Zbliża się lato, wakacje i słodka beztroska. Każda z nas oprócz odpoczynku pragnie załapać piękną opaleniznę. Niektórym z nas przychodzi to bardzo łatwo i już niewielki ruch na świeżym powietrzu przynosi zarumienione ciałko. Innym (w tym mnie również) opalanie przychodzi bardzo trudno. Odkąd pamiętam, zawsze miałam problemy z opalaniem. Mimo, że moja cera nie jest aż tak blada jak by mogło się wydawać, to jednak łatwo ulega słonecznym poparzeniom. Jestem posiadaczką III fototypu skóry w sześciostopniowej klasyfikacji. Tak więc mam problem by uzyskać ładny odcień opalenizny. Pierwsze opalanie zawsze kończy się mniejszym lub większym ale poparzeniem. Jak się jednak okazało, na pokonanie tego problemu jest łatwy sposób. Problemu pozbawił mnie aktywator opalania z tyrozyną i masłem kakaowym. Zaczynając od opakowania mogę stwierdzić, że jest ono typowe dla produktów Ziaja przeznaczonych do opalania. Ja posiadam jeszcze stare opakowanie z białą nakrętką, ale reszta butelki jest pomarańczowa, co ma skojarzyć nam się z opalenizną, jaką uzyskamy po użyciu. Zaletą opakowania jest niewątpliwie obecność klapki przy zakrętce. Daje to możliwość łatwego użycia kremu nawet jedną ręką na przykład gdy druga zajmuje się w tym czasie nakładaniem specyfiku i jest zbyt tłusta by otworzyć przeciętną zakrętkę. Wadą opakowania jest jednak brak przezroczystości opakowania. Niestety trudno jest sprawdzić, ile jeszcze pozostało kosmetyku do wykorzystania. Po za tym opakowanie jest tak wyprofilowane, że ciężko wycisnąć ostatnie krople produktu, nawet po odwróceniu butelki „do góry nogami”. Ja poradziłam sobie z tym problemem rozcinając opakowanie. Buteleczka zawiera 150ml kosmetyku, co może wydawać się niewiele. Jest jednak na tyle zgrabna, że bez problemów mieści się w torbie plażowej, tak byśmy mogły zawsze mieć ją przy sobie, kiedy tylko będziemy mieć ochotę na sopocką opaleniznę. Jeżeli chodzi o działanie produktu, to muszę przyznać, że po raz kolejny nie zawiodłam się na firmie Ziaja. Pierwszy raz odkąd pamiętam udało mi się opalić oporne na opalanie nogi. Było to już w tamtym sezonie, ale w tym również nie ominę tej przyjemności. Zresztą nowa buteleczka kosmetyku czeka już na swoją kolej. Producent obiecuje nam kilka efektów, a ja każdy z nich chciałabym pokrótce opisać, tak by rzetelnie opisać kosmetyk. Tak więc kosmetyk ma za zadanie: - Przyspieszać proces pojawiania się opalenizny pod wpływem działania promieni słonecznych. Jest też bardzo ważna uwaga ze strony producenta, która mówi o tym, że stosowanie w czasie pobytu w solarium również jest wskazane. Tak jak wspomniałam moje ciało opala się wolno, po zastosowaniu aktywatora po godzinnym słonecznym seansie w pozycji siedzącej moje nóżki stały się lekko opalone i to nie na czerwono o dziwo, ale na brązowo. Efekt utrzymywał się również po umyciu ciała, więc bez obaw, że jest to działanie tylko powierzchowne kremu. Jeszcze lepsze efekty uzyskuje się powtarzając opalanie następnego dnia również z aktywatorem. Wypróbowałam go również w ruchu to znaczy użyłam go przed rowerową wycieczką i tutaj spisał się jeszcze lepiej, jako że w ruchu zawsze opalanie jest skuteczniejsze. Mimo mocnej opalenizny na plecach i ramionach, nie pojawiły się poparzenia słoneczne, co również mnie miło zaskoczyło. -Pogłębiać brązowy koloryt skóry. Tutaj też nie sposób się nie zgodzić. Kiedy ciało jest już lekko opalone każda kolejna aplikacja i wstawianie się na słońce albo tylko chwilowe przebywanie, przynosi zamierzony efekt. Opalenizna pogłębia się mam wrażenie w tempie wykładniczym. -Intensywnie nawilżać i zapobiegać utracie wody. Faktycznie mimo opalania, skóra nie staje się sucha. Nie mam jednak problemów z przesuszającą się skóra, więc pewnie nie ocenię tej kwestii rzetelnie, ale z mojego punktu widzenia rzeczywiście krem nie pozwala wyparować wodzie z naszego naskórka. -Wzmacniać naturalne mechanizmy obronne skóry. Ciężko mi powiedzieć, o co dokładnie producentowi chodziło, ale przypuszczam, że o ową utratę wody, a w zasadzie zabezpieczenie przed jej parowaniem. Preparat należy równomiernie rozsmarować na całym ciele, ale jest jeden mankament. Krem nie posiada filtra SPF. Tak więc nie wystarczy samo użycie aktywatora, a potrzebny jest dodatkowo odpowiedni filtr. Dla mnie jest to wada, że muszę używać dwóch kosmetyków i dwa razy się czymś smarować. To powoduje iż na skórze tworzy się lepką, gruba warstwa kremów, co jest nieprzyjemne. Konsystencja kremu jest przyjemna. Jest dość gęsty, bardziej przypomina mi balsam niż mleczko. Mimo to nie ma problemów z jego rozsmarowaniem. Krem pozostawia na skórze film, lekko tłusty, który nie wchłania się niestety do końca. Mnie to jednak nie przeszkadza, gdyż po opalaniu tak czy owak biorę kąpiel, by zmyć resztki kremu z filtrem, który zatrzymał w sobie szkodliwe promieniowanie. Zapach kremu jest bardzo miły. Pachnie trochę jak inne tego typu kosmetyki. Utrzymuje się na skórze aż do zmycia, a więc dla mnie jest to wielka zaleta. Trochę gorzej jak zmiesza się z kosmetykiem o zupełnie innej nucie zapachowej, więc najlepiej jeżeli posiadamy krem z filtrem z tej samej serii. Barwa kremu jest lekko perłowa, ale biała lub lekko żółtawa. Nie pozostawia na skórze jednak żadnego odcienia, ani białej warstwy. Dość szybko się wchłania, ale nie całkowicie. Dla mnie wielką zaletą jest skład preparatu, w którym znajdziemy wiele roślinnych wyciągów: ekstrakt z kwiatostanów nagietka, olej sojowy, olej z orzechów arachidowych, ekstrakt z łupin orzecha włoskiego. Wydajność preparatu jest niestety bardzo mała. Do posmarowania całego ciała starcza zaledwie na kilka do dziesięciu użyć. Jednakże biorąc pod uwagę fakt, że to dziesięć użyć mnie całkowicie wystarczyło do uzyskania pożądanej opalenizny, nie mam większych zastrzeżeń do wydajności. Cena kosmetyku jest zachęcająca. Ja kupiłam go w jakiejś promocji za 5 zł, ale nawet gdy nie jest w promocji to jakość kosmetyku jest warta jego ceny. Dostępność preparatu, jak zresztą większości kosmetyków tej firmy jest przeogromna. Można go dostać zarówno w małej drogerii osiedlowej, jak i wielkich sklepach i marketach. Produktu do opalania dostępne są także w aptekach i drogeriach internetowych. Ani u mnie ani u innych osób, z którymi rozmawiałam o tym kosmetyku, nie wywołał podrażnień, alergii czy uczulenia. Ważną rzeczą jest fakt przebadania do dermatologicznie i alergologicznie. Posiada również naturalne pH. Po za tym jest to całkowicie polski produkt, co jeszcze bardziej skłania mnie do zakupu. Chociaż w takiej kwestii mogę przejawić swój patriotyzm ;-) Gorąco polecam wypróbowanie i życzę pięknej sopockiej opalenizny i żadnych poparzeń.

  • spełniona obietnica uzyskania szybkiej i pięknej opalenizny
  • opalenizna bardziej trwała
  • nawilżenie skóry
  • piękny zapach
  • odpowiednia konsystencja
  • ergonomiczne opakowanie
  • łatwość użycia
  • atrakcyjna cena
  • przebadany dermatologicznie i alergologicznie
  • pH naturalne dla skóry
  • produkt polski
  • duża dostępność
  • brak pozostawiania białej warstwy na skórze i dość szybkie wchłanianie choć nie całkowite
  • możliwość zmieszczenia butelki w torebce
  • mała wydajność
  • pozostawia tłusty film na skórze
  • trudno wydobyć resztki kosmetyku z opakowania